piątek, 12 października 2012

Foghorn Leghorn kontra Doogie Howser

Wszyscy ostrzyli sobie zęby na wczorajszą debatę wiceprezydencką - i słusznie, starcie starego wygi z młodym wilczkiem jest interesujące samo w sobie, a co dopiero, kiedy naprzeciwko siebie stają Joe Biden i Paul Ryan. 

Według Republikanów pierwszy jest "maszyną do popełniania gaf", wiejskim głupkiem, który ośmiesza urząd wiceprezydenta (jeśli przypadkiem to nie jest oksymoron). Dla Demokratów Ryan to bezwzględny "król liczb", wyznawca Ayn Rand, który w chwilach wolnych od pakowania na siłowni bilansuje budżet zrzucając babcię z urwiska.


W czasie debaty Biden był agresywniejszy, przerywał Ryanowi, a przede wszystkim ciagle szczerzył zęby i wybuchał głośnym śmiechem, kpiąco reagując na wypowiedzi Republikanina. Chodziło oczywiście o to, by zatrzeć złe wrażenie po niezbyt imponującym (i nazbyt koncyliacyjnym) występie Obamy. Zachowanie Bidena bywało irytujące, ale było skuteczne - to on nadawał ton debacie, parę razy udało mu się zagiąć Ryana i to jego większość komentatorów (i sondaży) uznała za zwycięzcę, zgodnie z regułą wedle której wygranym jest ten, kto zachowuje się bardziej bojowo.

Z kolei Ryan dał się zahukać i nie wyglądał jak mózg swojej partii, którym rzekomo jest.    Przy Bidenie sprawiał raczej wrażenie niedoświadczonego młodzieniaszka, którego wiceprezydent nieustannie określał jako "mojego przyjaciela" - niby grzecznie, ale przecież lekceważąco. Kiedy próbował być spokojny i merytoryczny, gubił się i odpowiadał trochę automatycznie. Kiedy próbował być arogancki - jak to miewa w zwyczaju - trafiał na lepszego od siebie. 

Jonathan Martin z Politico celnie określił wiceprezydencką debatę jako starcie Foghorna Leghorna, agresywnego koguta z kreskówek Looney Tunes i Doogiego Howsera, przemądrzałego małego geniuszka z serialu o którym pewnie mało kto dziś pamięta.


Zaiste, Biden i Ryana bardzo łatwo sprowadzić do roli karykatury, ale trzeba uczciwie przyznać, że obaj robią wiele, żeby tak było. Za to przynajmniej dostaliśmy niezłe widowisko,  pozbawione - jak uczy nas historia wiceprezydenckich debat - większego znaczenia dla wyników głosowania 6 listopada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz