sobota, 6 października 2012

Czym w konkurenta? Odcinek 1: Warcraftem

Wielu ludzi zapomina, że oprócz kampanii prezydenckiej w Stanach toczy się równolegle cała masa pomniejszych bojów: o 33 miejsca w Senacie, wszystkie 435 miejsc w Izbie Reprezentantów i 13 stanowisk gubernatorskich: w 11 stanach, a do tego w Portoryko  i Samoa  Amerykańskim (tak, proszę państwa, jest i coś takiego). Do tego trzeba doliczyć wszystkie wybory lokalne - burmistrzów, szeryfów, sędziów i członków lokalnych zgromadzeń ustawodawczych.

W sumie mamy zatem setki pomniejszych kampanii - w teorii, gdyż w niektórych okręgach wyborczych i tak wiadomo kto wygra. Tak naprawdę walka toczy się najwyżej o jakieś 20% miejsc w Izbie Reprezentantów (odważnie licząc) i 15 miejsc w senacie. Jest to jednak walka zażarta i bezlitosna, niekiedy zaś zupełnie szalona, uciekająca się do najbardziej absurdalnych zarzutów. Nie ma takiego, którego w przypływie desperacji nie dałoby się chwycić.

Pisałem już o pływaniu nago w jeziorze Genezaret, ostatnio o zombie i Nancy Pelosi. Ponieważ będzie tego więcej, historią swojsko brzmiącej Colleen Lachowicz postanowiłem oficjalnie rozpocząć nowy cykl, pt. "Czym w konkurenta?"



Coleen Lachowicz jest opiekunką społeczną i kandydatką Partii Demokratycznej do stanowego senatu Maine. Lubi szydełkowanie. Jest  również orkiem-zabójcąW wolnych chwilach grywa w World of Warcraft jako orkijska łotrzyca (łorkijska łotrzyca?) o imieniu Santiaga, na najwyższym, 85 poziomie. Co w tym złego?
  • Przede wszystkim w ogóle to, że gra w gry komputerowe ("Maine potrzebuje stanowego senatora, który żyje w prawdziwym świecie, a nie w baśniowym świecie Colleen"), prowadząc "niepokojące podwójne życie", które "zabiera jej dużo czasu" ("Spędziłam cały dzień walcząć z nieumarłym czarnoksiężnikiem").
  • Do tego Lachowicz brzydko wyraża się w czasie gry ("zajebista impreza!", "musimy skopać po dupie Arthasa", "mój nowy awatar nie ma cycków"). Są to - zdaniem Republikanów - "bardzo dziwaczne i obraźliwe komentarze".
  • Postać kandydatki jest zabójczynią ("Tak, jestem orkijską łotrzycą, to znaczy, że dźgam - dużo. Kto by pomysłał, że pacyfistka, opiekunka społeczna i demokratka będzie lubić coś takiego?"), która znienacka atakuje innych graczy, okrada ich, a nawet zabija. 
Choć republikański kandydat odciął się od tych ataków, stanowa Partia Republikańska założyła specjalną stronę na której można zapoznać się ze tymi wstrząsającymi informacjami, a także wysyła wyborcom ulotki z niektórymi "złośliwymi, brutalnymi komentarzami", jakie zamieściła w sieci.

Prawdą jest bowiem, że Colleen Lachowicz udziela się także na forach internetowych, gdzie często wypowiada się na tematy polityczne, niekiedy dość agresywnie. I za to rzeczywiście można się do niej przyczepić, ale za granie? 



No cóż, w mediach wciąż obowiązuje narracja w której w gry komputerowe grają wyłącznie nastoletni, pryszczaci chłopcy, ewentualnie dziwacy pozbawieni normalnego życia (prywatnego/zawodowego/jakiegokolwiek innego). Gry są po prostu popularną rozrywką ludzi w różnym wieku: średnia wieku graczy wynosi 30 lat, a 25% wszystkich graczy stanowią ludzie po pięćdziesiątce. Granie na komputerze nie oznacza też  uzależnienia - godzina czy dwie dziennie przy komputerze to naprawdę nie jest "absurdalnie dużo", a sama Lachowicz mówi, że ostatnio w ogóle nie ma zbyt wiele czasu - ani na granie, ani na szydełkowanie.

Dość zabawne jest to, że okazuje się, że problemem jest nie tylko to, ŻE Lachowicz gra w WoW, ale też JAK gra. To oczywiście dlatego, że w powszechnym przekonaniu gry "promują przemoc", a gracze są psychopatami, którzy w pewnym momencie przestają odróżniać fikcję od rzeczywistości i odchodzą od klawiatury, żeby zacząć zabijać porządnych, "normalnych" ludzi.


Jeśli zatem Lachowicz gra orkijską zabójczynię i "lubi dźgać", to zapewne będzie wbijała noże w plecy politycznym oponentom. Republikanie z Maine mają szczęście, że Colleen nie gra elficką magiczką - trudniej byłoby im przekonać wyborców, że będzie rzucać śmiercionośne czary na posiedzeniach senatu stanowego.

Na razie efekt tej kampanii wydaje się odwrotny do zamierzonego. W mediach rzeczywiście zrobiło się głośno o Lachowicz i jej hobby, ale głównie w tonie prześmiewczym wobec partii, która po pierwsze nie rozumie współczesności, a po drugie próbuje wchodzić ludziom z butami w życie prywatne. Na odsiecz przyszli jej nawet republikańscy gracze, a sama kandydatka napisała: "To trochę dziwne, że jestem atakowana za granie na komputerze. Jestem jednak w dobrym towarzystwie 183 milionów innych Amerykanów".

Nie tylko Amerykanów. Dobranoc państwu, idę tracić kontakt z rzeczywistością i walczyć z orkami w Heroes VI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz