NASA zdementowało, co prawda, pogłoski na temat odwrócenia się biegunów Ziemi tudzież pojawienia się planety Nibiru, która w zaskakujący (choć widowiskowy) sposób miałaby wychynąć się za Słońca i położyć kres życiu na naszej planecie, ale całkiem spora część Amerykanów nie wydaje się przekonana. Od 12 do 22% mieszkańców Stanów Zjednoczonych wierzy w to, że świat skończy się dziś - to, co najmniej tylu, ilu Polska liczy obywateli.
Jeszcze więcej uważa, że koniec świata może i nie nastąpi dziś, ale wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że apokalipsa jest bliska. 1 na 3 sądzi, że ostatnie katastrofy pogodowe, szczególnie huragany, zwiastują nadejście "dni ostatnich". 26% uważa, że zwiastują wręcz powtórne nadejście Jezusa, a 15%, że koniec świata w takiej czy innej formie nastąpi jeszcze za ich żywota. Głównie sądzą tak - co nie zaskakuje - ewangelikalni chrześcijanie. Katolicy widzą przyszłość nieco optymistyczniej, nie wspominając o protestantach.
Jedna czwarta Amerykanów ma zamiar spędzić koniec świata bawiąc się jedząc, pijąc i uprawiając seks. Cóż, wydaje się to znacznie lepszym pomysłem, niż zadeklarowane przez jedną piątą gromadzenie zapasów. W końcu jak armageddon, to armageddon, po co komu zupka w puszce. Tak czy inaczej, "majańska apokalipsa" przyczynia się do wzrostu obrotu gospodarczego - wzrost dochodów odnotowują sklepy z bronią, sprzętem do survivalu, hotele i knajpy, nie tylko w Stanach, ale też Ameryce Środkowej. Zawsze to jakiś pożytek z histerii, z której niby wszyscy sobie żartują (facebook dziś będzie - jest - nie do zniesienia), ale gdzieś tam się tli. Dziesięć lat straszenia apokalipsą (od pluskwy millenijnej do dziś) musiało zrobić swoje - ot, na przykład 33 szkoły w Michigan będą dzisiaj nieczynne - po części z powodu "pogłosek na temat kalendarza Majów".
Pozostaje mieć nadzieję. Nie w to, że świat nie skończy się 21 grudnia, ale że to już łabędzi śpiew apokalipsy. Zagłady na ekranach mieliśmy aż nadto, widzieliśmy już absolutnie wszystko, temat jest już wyeksploatowany do końca. Czas wreszcie pożegnać się z apokalipsą - niechby i z hukiem, niechby z szampanem, niechby i w łóżku z kimś fajnym. Enough is enough.
Pozostaje mieć nadzieję. Nie w to, że świat nie skończy się 21 grudnia, ale że to już łabędzi śpiew apokalipsy. Zagłady na ekranach mieliśmy aż nadto, widzieliśmy już absolutnie wszystko, temat jest już wyeksploatowany do końca. Czas wreszcie pożegnać się z apokalipsą - niechby i z hukiem, niechby z szampanem, niechby i w łóżku z kimś fajnym. Enough is enough.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz