Smutno być Romneyem - nawet jeśli nadal jest się obrzydliwie bogatym, to twoja partia zaczyna się od ciebie odcinać, spadają ci lajki na fejsbuku, a teraz okazuje się, że nie można nawet liczyć na najwierniejszych, zdawałoby się, fanów. Eric Hartsburg, były zapaśnik z Indiany, który wytatuował sobie na skroni literkę "R", oficjalne logo kampanii Romneya, postanowił je sobie usunąć, choć jeszcze niedawno zarzekał się, że jako "wielki fan Romneya i Ryana zachowa je "na zawsze".
Jak twierdzi, na jego decyzję wpłynęło jakoby "niegodne" stwierdzenie Romneya, że zwycięstwo Obamie zapewniły "podarunki" dla mniejszości. Cóż, jakoś poprzednie wypowiedzi kandydata Republikanów jakoś nie przeszkodziły mu na zrobienie sobie tatuażu. Wyjaśnienie jest niestety - banalnie proste: 15 tysięcy dolarów. Hartsburg, gorący zwolennik wolnego rynku, wystawił swoją twarz na Ebayu (ciekawe jak to pogodzono z regulaminem?) za 5 tysięcy dolarów. Stanęło na logo kampanii Romneya, na co Hartsburg, zarejestrowany Republikanian (choć określający się mianem "Atheist specialist,ProGay,ProChoice" [pisownia oryginalna]) przystał.
Teraz czeka go od siedmiu do dziesięciu laserowych sesji usuwania tatuażu, przeprowadzanych co osiem tygodni. Całą procedurę sfinansuje (charytatywnie? reklamowo?) sieć zajmujących się tym salonów Dr. Tattoff. Nie wyklucza jednak wytatuowania sobie czegoś jeszcze przy okazji kolejnych kampanii. Jesli tak, to usuwanie "R" mogło być w sumie złym pomysłem: w roku 2016 startować będą pewnie i Marco Rubio i Paul Ryan.
Tak czy inaczej, trzeba przyznać, że w kwestii ozdabiania swojego ciała na potrzeby kampanii wyborczej, znacznie lepszego wyboru dokonała Katy Perry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz