sobota, 18 sierpnia 2012

Hillary i Joe: zamiana miejsc, która nie nastąpi

Od lat wszyscy wiedzą, że Joe Bidenowi zdarza się powiedzieć coś nie na miejscu, bez zachowania politycznej poprawności, a czasami po prostu od rzeczy. W sytuacji w której polityka - szczególnie amerykańska - jest jednak tak silnie zrytualizowana, Biden wnosi pewną autentyczność i szczerość.

Kiedy parę dni temu powiedział do grupy wyborców (w dużej mierze czarnych), że pod rządami Romneya "Wall Street zakuje Was z powrotem w kajdany" Republikanie rozpętali histerię. Komentarz wiceprezydenta odnosił się do słów Paula Ryana o konieczności "zrzucenia kajdanów krępujących gospodarkę", ale można go uznać za niestosowny, zwłaszcza zważywszy na kontekst. Okazuje się jednak, że Joe Biden nie tyle ma za długi język, ile jest prawdziwym rasistą. Cóż, trzeba przyznać, że to odważny zarzut ze strony partii, która ma w Kongresie jednego czarnoskórego przedstawiciela, a i to tylko dopiero od zeszłego roku. 

Wielkim zaskoczeniem okazało się również to, że Republikanów żywotnie interesuje dobro prezydenta Obamy i skuteczność jego kampanii wyborczej. Senator John McCain stwierdził, że "byłoby mądrze" zastąpić Bidena kimś innym, Sarah Palin zasugerowała Hillary Clinton (sic), a prawicowe blogi rozpisały się o tym, jak bardzo Biden nie nadaje się na stanowisko wiceprezydenta. No cóż, kolejny poważny zarzut ze strony partii, która wybierała na to stanowisko takie tuzy intelektu, jak Spiro Agnew, Dan Quayle czy rzeczona Sarah Palin.

Teoretycznie byłoby to możliwe, choć ostatni przypadek wymiany wiceprezydenta miał miejsce w 1944 roku i zrobił to Franklin D. Roosevelt, (zastępując nieco zbyt liberalnego Henry'ego Wallace'a Harrym Trumanem), ubiegający się wówczas o czwartą kadencję i mogący sobie na taki ruch pozwolić. Obama nie jest jednak w tak komfortowej sytuacji, a na trzy tygodnie przed konwencją partyjną wyglądałoby to na ruch desperata - zupełnie niezrozumiały w sytuacji, w której konsekwentnie prowadzi w sondażach.

Tak czy inaczej, w internecie radośnie wrócono do ubiegłorocznych spekulacji na temat ewentualnej zamiany stanowisk między Bidenem i Hillary. Rzecznik pani sekretarz stanu, zmęczony nieustannym zaprzeczaniem jakoby jego szefowa spotkała się w sprawie wiceprezydentury z doradczynią Obamy, Valerie Jarrett, wystosował takie oto oświadczenie:

To nie miało miejsca.
Nie jadły lunchu.
Nie jadły żadnego innego posiłku.
Nie spotkały się w tym miesiącu.
Nie spotkały się w poprzednim miesiącu.
Nie spotkały się w 2012 roku.
Nie spotkały się w latach 2011, 2010 i 2009
To się nie dzieje.


Aha, jest jeszcze jeden BARDZO dobry powód dla którego za trzy tygodnie w Charlotte Biden zostanie nominowany ponownie - zbyt dużo wyprodukowano już chorągiewek, czapeczek, t-shirtów, kubków, przypinek, ubranek dla psów, futerałów na iPhone'y oraz setek innych rzeczy z napisem OBAMA-BIDEN, do kupowania których  codziennie zachęca mnie mailem sztab Obamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz