Bardzo lubię te sytuacje, kiedy polityka w kulturze popularnej trafnie coś przepowie, oswoi ludzi z czymś, co do tej pory było jedynie czystą fikcją. Jak choćby wtedy, kiedy w West Wing prezydentem zostawał znany, ale charyzmatyczny przedstawiciel mniejszości, latynoski kongresmen Matt Santos, a rok później w prawdziwych wyborach prezydenckich zwyciężył czarnoskóry senator Barack Obama. Zdarza się jednak tak, że - trawestując Marksa - kultura popularna powtarza się w realnym życiu jako farsa. Pisałem ostatnio o prezydenckich planach Santoruma i Gingricha jako niezamierzonej parodii komedii My Fellow Americans. Tym razem Nowy Jork dostarczył nieśmiesznej wariacji na temat seriali The Wire i Boss, z miejscową wersją znanego dobrze widzom The Wire skorumpowanego senatora Claya "Sheeeeee-it" Davisa w roli głównej.
We wtorek FBI aresztowało stanowego senatora Malcolma Smitha, Demokratę, który próbował kupić sobie republikańską (sic!) nominację w tegorocznych wyborach burmistrza Nowego Jorku. Wedle starego prawa, żeby wystartować w prawyborach GOP (do której Smith nie należy), potrzebował głosów Republikanów w trzech z pięciu dzielnic Nowego Jorku - miał to załatwić inny aresztowany, republikański radny, Daniel Halloran, w zamian za stanowisko wiceburmistrza (albo wiceszefa policji) w przyszłej administracji Smitha. Póki co, wszystko brzmi jeszcze dość sensownie, ale jeśli zagłębić się w szczegóły, cała intryga budzi raczej uśmiech politowania.
pan Smith jedzie do aresztu
Szanse Smitha na wygraną w wyborach były (a teraz są już na pewno) bliskie zera - bez względu na to w barwach jakiej partii by startował. W prawyborach Demokratów w ogóle nie zamierzał uczestniczyć, wiedząc doskonale, że wygra je najprawdopodobniej Christine Quinn, przewodnicząca rady miasta. W prawyborach republikańskich miałby może jakieś szanse, ale i tak marne, w porównaniu z dwoma innymi, znacznie bogatszymi od niego kandydatami. Wreszcie, gdyby nawet zdobył ostatecznie republikańską nominację - nie miałby żadnych szans w ostatecznej konfrontacji z Quinn, która od pewnego już czasu wygraną ma praktycznie w kieszeni.
Republikanie są w Nowym Jorku (mieście) prawie na wymarciu. Halloran, mózg całej operacji, jest zaledwie jednym z czterech (na 51 ogółem) republikańskich rajców miasta. Owszem, obecny burmistrz, Michael Bloomberg, wygrał trzy wybory oficjalnie jako kandydat Republikanów, ale tylko dlatego, że nominację GOP było dużo łatwiej zdobyć niż Partii Demokratycznej - wystarczyły odpowiednio wysokie datki na rzecz organizacji partyjnej, której bliżej do naszego rodzimego Stronnictwa Demokratycznego, niż do partii z prawdziwego znaczenia. Sam Bloomberg zawsze był, zresztą, politykiem centrowym czyli na warunki dzisiejszej, ogólnokrajowej GOP jest totalitarnym komunistą - zwolennikiem ograniczania dostępu do broni palnej, zmniejszania nierówności społecznych etc.
Nie żeby Halloran był typowym Republikaninem - zamiast, jak większość jego kolegów z partii grzecznie uczęszczać do takiego czy innego chrześcijańskiego kościoła, Halloran jest oficjalnym wyznawcą Odyna, Thora i innych dawnych nordyckich bogów. Udawanie Lokiego - trickstera, który wszystkich potrafi wykiwać - wyszło mu jednak tak sobie.
radny Halloran (na klęczkach, w niebieskiej pelerynce)
Ciekawe jest to w jaki sposób spiskowcy traktowali popkulturę jako źródło (nie)stosownych wzorców. Nie żeby było to coś nowego - doskonale wiadomo, na przykład, że Ojciec chrzestny sprawił, że amerykańska mafia przejęła niektóre z opisanych przez Mario Puzo zwyczajów, żeby być "autentyczniejszą", niektórzy bossowie zaczęli naśladować sposób mówienia Marlona Brando etc.
Oto, na przykład, dowiadujemy się, że kilka ze spotkań odbyło się w restauracji Sparks Steak House, gdzie w 1985 roku został zamordowany Paul Castellano, szef największej z nowojorskich rodzin mafijnych, Gambino. Serwują tam, co prawda, jedne z najlepszych steków w Nowym Jorku, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że chodziło raczej o aurę miejsca, a nie o same steki. Wszystko to bowiem wygląda jak nieudolna próba naśladowania filmowej rzeczywistości, włącznie z wygłaszanymi przez Hallorana tandentnymi tekstami w rodzaju: "Polityka to tylko pieniądze, które oliwią tryby" etc. Pieniądze, które - dodajmy - zgodnie z wszelkimi kliszami - przekazywano sobie w szarych, nieoznakowanych kopertach.
Kiepska reżyseria, kiepski scenariusz, kiepscy aktorzy. Lepiej przypomnieć sobie trzeci i czwarty sezon The Wire.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz