czwartek, 3 stycznia 2013

Hillary i McCarthy na Czarnej Liście

"Czarna Lista", The Black List, jest corocznym sondażem przeprowadzanym wśród menadżerów najważniejszych wytwórni filmowych w Hollywood, którzy wybierają swoje ulubione, a jeszcze nie zrealizowane scenariusze. Wcześniej znalazły się na niej takie filmy jak Django Unchained, Juno, Social Network czy Jak zostać królem. Można się, oczywiście, zastanawiać, czy filmy te powstały dlatego, że znalazły się na "Czarnej Liście" czy też trafiły na nią właśnie dlatego, że przymierzano się do ich realizacji. Grunt w tym, że jeśli coś się na niej znajduje, to ma spore szanse na realizację i - w dalszej perspektywie - na sukces. Na tegorocznej Black List nie ma wielu filmów okołopolitycznych, ale te, które są, wyglądają bardzo obiecująco. 

Pierwszy - roboczo nazwany Rodham - opowiada o młodej prawniczce pracującej przy impeachmencie Nixona, która musi wybrać między obiecującą karierą w Waszyngtonie, a swoim chłopakiem, przymierzającym się do kariery politycznej w swoim rodzinnym Arkansas. Bohaterowie nazywają się - oczywiście - Hillary i Bill. 

Byle nie zrobić z tego ckliwego romansidła, ale opowieść o młodej prawniczce na rozstajach życia, zmuszonej do podejmowania dramatycznych decyzji? Czy nie byłoby świetnie zobaczyć jak Hillary podporządkowała swoje życie karierze męża? W roli tytułowej widziałbym Lenę Dunham. Jeśli ktoś uważa, że to idiotyczny pomysł, niech spojrzy na zdjęcia młodej Hillary-hipsterki. 



Drugi - film o senatorze Josephie McCarthym. Chciałoby się powiedzieć "nareszcie!", bo z wyjatkiem Good Night, and Good Luck Clooneya, od dawna nie mieliśmy niczego na temat postaci, która zdominowała lata 50. w Stanach. Życie McCarthy'ego to idealny scenariusz na film: cyniczna polityczna gra na antykomunistycznych nastrojach, a zarazem narastająca paranoja; burzliwe relacje z prezydentem Eisenhowerem; spektakularna kariera i równie spektakularny upadek. Mój typ: Kevin Spacey.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz